Para funt/dolar już drugi tydzień znajduje się w przedziale 1,2160-1,2300, wciąż odbijając się od granic tego przedziału. I chociaż ani kupujący, ani sprzedający gbp/usd nie byli w stanie przejąć inicjatywy, para obecnie znajduje się bliżej górnej granicy powyższego przedziału. Jeśli jednak nie brać pod uwagę wahań w ciągu dnia, możemy dojść do wniosku, że inwestorzy czekają na nowe wiadomości, które pomogłyby im określić dalszy kierunek ruchu ceny.
W tym tygodniu kalendarz ekonomiczny dla pary gbp/usd nie jest pełen wydarzeń. W przypadku amerykańskiej waluty kluczowym wydaniem tygodnia będzie raport o wzroście bazowego indeksu wydatków na konsumpcję osobistą (publikacja zaplanowana jest na czwartek). Można również zwrócić uwagę na amerykański indeks zaufania konsumentów (wtorek). Funt z kolei zareaguje na retorykę szefa Banku Anglii Andrew Baileya, którego wystąpienie planowane jest na środę, oraz na publikację danych o wzroście PKB Wielkiej Brytanii (czwartek). W piątek zostanie opublikowany Brytyjski indeks aktywności biznesowej w sektorze produkcyjnym (PMI) i brytyjski indeks cen mieszkań.
Wśród powyższych podstawowych czynników można wyróżnić publikację podstawowego indeksu PCE i przemówienie Andrew Baileya. Jest jednak jeszcze jeden czynnik (o charakterze politycznym), który może mieć znaczący wpływ na zmianę ceny pary gbp/usd. Faktem jest, że dziś w parlamencie Wielkiej Brytanii rozpoczęły się przesłuchania w sprawie projektu ustawy o zmianie przepisów Protokołu w Irlandii Północnej. Dokument jest rozpatrywany już w drugim czytaniu.
Przypomnę, że skandaliczna ustawa daje rządowi Wielkiej Brytanii prawo jednostronnej zmiany postanowień protokołu. Jak wiadomo, po Brexicie Irlandia Północna faktycznie pozostała częścią jednolitego rynku europejskiego i przestrzeni celnej UE, ponieważ strony nie ustaliły granicy celnej między Irlandią Północną a Republiką Irlandii. Protokół w sprawie Irlandii Północnej jest częścią ogólnego porozumienia w sprawie Brexitu – reguluje utworzenie granicy celnej między dwiema częściami tego samego państwa - Wielką Brytanią i Irlandią Północną. Z kolei rozpatrywana ustawa może de facto przekreślić jeden z punktów zawartej umowy w sprawie Brexitu.
Bruksela początkowo bardzo negatywnie komentowała tę ustawę, oskarżając Borisa Johnsona o łamanie norm prawa międzynarodowego. Podobne zarzuty padły zarówno ze strony niektórych jednopartyjczyków brytyjskiego premiera, jak i pięciu poprzedników Johnsona na stanowisku premiera. Mimo to posłowie do Izby Gmin zagłosowali za tą ustawą w pierwszym czytaniu, wywierając dodatkową presję na funta.
Do tej pory sytuacja tylko się pogorszyła. Komisja Europejska zapowiedziała niedawno, że przygotowuje dwa nowe pozwy przeciwko rządowi brytyjskiemu – "za niespełnienie dwóch zobowiązań wynikających z protokołu w sprawie Irlandii Północnej". Zdaniem Brukseli Londyn nie zapewnił "wystarczających zasobów" punktów granicznych w Irlandii Północnej, gdzie powinny być przeprowadzane kontrole bezpieczeństwa żywności. Ponadto Wielka Brytania nie dostarczyła Unii Europejskiej danych handlowych niezbędnych do monitorowania przepływu towarów w regionie.
Jeśli chodzi o los powyższej ustawy, Europejczycy nadal twierdzą, że od samego początku była ona niezgodna z prawem. Według przedstawicieli Komisji Europejskiej chodzi o umowie międzynarodowej, więc Londyn nie może jednostronnie zmieniać jego warunków.
W ubiegłym roku Komisja Europejska zawiesiła tzw. "postępowanie", które mogło zakończyć się procesem przed Trybunałem w Luksemburgu. Europejczycy postanowili kontynuować proces negocjacji, który, jak widać, nie przyniósł żadnych rezultatów. Dziś w Brukseli mówiono o tym, że unijna władza wykonawcza wznowi proces wszczęty przeciwko Wielkiej Brytanii w zeszłym roku. Według niektórych ekspertów, jeśli dojdzie do wyroku sądowego, Brytyjczycy mogą otrzymać znaczne kary, a między Wielką Brytanią a Unią Europejską może wybuchnąć wojna handlowa, w ramach której UE nałoży sankcje na Brytyjski eksport. Przedstawiciele Komisji Europejskiej jeszcze kilka tygodni temu wyrażali nadzieję, że problem uda się rozwiązać drogą negocjacji, ale ostatnio retoryka stron znacznie się zaostrzyła.
W tej chwili para gbp/usd znajduje się blisko górnej granicy przedziału handlowego 1,2160 - 1,2300 z powodu ogólnego osłabienia dolara. Indeks dolara amerykańskiego wykazuje tendencję spadkową z powodu braku ważnych wiadomości gospodarczych. Opublikowane dzisiaj dane dotyczące zamówień na dobra trwałe w Stanach Zjednoczonych nie zrobiły wrażenia na traderach: na rynku rośnie apetyt na ryzyko, biorąc pod uwagę pozytywną sytuację rynkach akcji.
Jednocześnie otwarcie długich pozycji na parze gbp/usd jest moim zdaniem ryzykowne: Brexit może przypomnieć o sobie w najbliższej przyszłości. Skutki Brexitu mogą doprowadzić do spadku funta do dolnej granicy powyższego przedziału cenowego, nawet mimo słabej pozycji dolara. Dlatego jeśli kupujący gbp/usd w poniedziałek nie utrzymają się powyżej poziomu 1,2300, należy rozważyć sprzedaż w oczekiwaniu na osiągnięcie poziomów 1,2200 i 1,2160.