Główne amerykańskie indeksy giełdowe – DOW Jones, NASDAQ i S&P 500 – zakończyły środę minimalnymi wzrostami. Przypomnijmy, że indeksy i większość akcji znajduje się teraz w fazie globalnej korekty, a obecne pozycje cenowe nie są ostatecznym celem, gdyż nie przewiduje się zakończenia cyklu zacieśniania polityki pieniężnej w najbliższym czasie, więc stopy procentowe będą nadal rosły, a podaż pieniądza zacznie się kurczyć dopiero od 1 lipca. W związku z tym będzie się utrzymywała presja na ryzykowne aktywa. Mówiliśmy o tym kilka miesięcy temu, a teraz naszą opinię potwierdzają niektórzy eksperci w dziedzinie ekonomii.
Analityczka Goldman Sachs Vickie Chiang zauważa, że od 1950 roku indeks S&P 500 spadał o ponad 15 proc. 17 razy, a w 11 z tych przypadków wzrost rozpoczynał się dopiero po obniżeniu stóp procentowych przez Fed. The Wall Street Journal zwraca również uwagę na fakt, że Fed dopiero zaczął podnosić stopy procentowe, a więc w najbliższym czasie wzrostów na giełdzie się nie oczekuje. Według magazynu amerykańska gospodarka znajduje się na skraju recesji. Wynika to z najnowszych danych statystycznych, które świadczą o pogorszeniu sytuacji w przemyśle, budownictwie, sprzedaży detalicznej oraz o pogorszeniu nastrojów konsumentów. Niektórzy eksperci uważają, że spadki indeksów i akcji spowolnią, jednak nie ma żadnego powodu, by sądzić, że rynek osiągnął "dno". Przypomnijmy również, że w większości przypadków po osiągnięciu "dna" inwestorzy lub traderzy zaczynają aktywnie otwierać odwrotne pozycje, co prowadzi do silnej i gwałtownej zmiany trendu. Teraz nie obserwujemy nic takiego, ponieważ główne indeksy wciąż znajdują się bardzo blisko swoich lokalnych minimów.
Dyrektor inwestycyjny Syz Banku Charles-Henry Monchau sądzi, że Fed może zdecydować się na większą lub szybszą podwyżkę stóp, jeśli inflacja nadal będzie wysoka, co i widzimy obecnie. Jeśli stopy wzrosną jeszcze wyżej możliwe, że zszokuje to giełdę i przyspieszy jej spadek. Jest jednak druga strona medalu: im szybciej i mocniej będą rosły stopy procentowe, tym krótszy będzie cykl zacieśniania polityki pieniężnej. Przypomnijmy, że na tę opcję nalegał James Bullard, szef Fed w St. Louis, który uważa, że trzeba podnieść stopy do 3,5% w tym roku, aby w przyszłym roku zacząć powoli je obniżać. Wydaje się, że wszystko idzie w kierunku realizacji "planu Bullarda", co oznacza, że giełdę czeka w tym roku wiele "czarnych dni".