EUR/USD
W czwartek indeks dolara w końcu nieznacznie się poprawił po najsilniejszym wzroście od czterech dni. Korekta wyniosła 0,1% i nastąpiła w dniu decyzji Kongresu o tymczasowym finansowaniu wydatków publicznych do 3 grudnia. Wydaje się, że inwestorzy w ogóle nie przejmowali się kwestią shotdownu, całą uwagę skupili na rentowności obligacji rządowych, które rosły z nie do końca jasnych powodów. Media przypisują ten wzrost rentowności rozpoczęciu przygotowań inwestorów do długiego okresu cyklu podwyżek. Takie wyjaśnienia nie są do końca logiczne, ponieważ cykl rozpocznie się za rok, o czym świadczą notowania rynkowe kontraktów terminowych na fundusze federalne. Jeśli jednak rentowności obligacji rosły bez wyraźnych danych fundamentalnych, to umocnienie dolara w ostatnich dniach miało charakter spekulacyjny, głównie z powodu uruchomienia stop lossów przez graczy średniego szczebla. W takiej sytuacji dalsze umocnienie dolara, czyli osłabienie euro i innych walut przeciwdolarowych, może być bliskie zakończenia.
Na wykresie dziennym cena umocniła się poniżej poziomu docelowego 1.1602, dalszym celem niedźwiedzi jest poziom 1.1430. Ale jesteśmy bardzo ostrożni wobec takiej perspektywy właśnie ze względu na rozbieżność fundamentalnych i technicznych przyczyn wydarzeń ostatniego tygodnia. Linia sygnałowa Oscylatora Marlina zaczyna tworzyć odwrócenie i jeśli cena powróci powyżej 1,1602, wzrost euro może odbić się w średnim okresie. Pierwszym celem takiego wzrostu jest poziom 1,1750 (minimum z 21 lipca i maksimum z 24 września).
Na wykresie 4-godzinnym cena z oscylatorem Marlina już utworzyła zbieżność. Zbieżność jest słaba, dlatego dla średniookresowego wzrostu euro umocnienie powyżej 1,1602 nie będzie w pełni wystarczające, trzeba jeszcze potwierdzić potencjał umocnieniem powyżej linii wskaźnika MACD, powyżej 1,1634.
Tak więc dalszy spadek euro jest wątpliwy, a warunki do wzrostu nie zostały jeszcze przygotowane. Więc czekamy.