Jak pisaliśmy w poprzednim artykule, inflacja pozostaje obecnie głównym problemem nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale także na całym świecie. Problem ten jest na tyle poważny, że wczoraj odbyło się nawet spotkanie prezydenta USA Bidena z prezesem Fed Powellem, które było poświęcone tematowi inflacji. Jeśli ktoś myśli, że na tym spotkaniu zapadły ważne decyzje, to jest w błędzie. Biden i jego Partia Demokratyczna są u progu nowych wyborów parlamentarnych, które odbędą się w tym roku. Rzecz jasna chcieliby utrzymać większość w niższej izbie i Senacie, więc przed wyborami muszą zaprezentować dobre wyniki gospodarcze. A kwestia inflacji jest teraz równie ważna jak kwestia Ukrainy. Stany Zjednoczone zapewniają Kijowowi wszelką niezbędną pomoc wojskową i finansową, a więc ten problem jest rozwiązany, jednak z inflacją wszystko jest znacznie bardziej skomplikowane. I tę właśnie kwestię Joe Biden próbował przekazać Powellowi. Zaznaczył, że szanuje niezależność Fedu, ale podkreślił, że dla amerykańskiej populacji niezwykle ważne jest obniżenie kosztów paliwa, żywności i dóbr konsumpcyjnych. Choć w obecnej sytuacji mówimy zapewne o spowolnieniu wzrostu wszystkich cen. Biden zauważył, że inflację należy obniżać za wszelką cenę, nawet jeśli prowadzi to do pewnego spowolnienia w gospodarce i wzrostu bezrobocia. Warto również zauważyć, że niskie bezrobocie jest obecnie niekorzystne dla gospodarki USA. Z jednej strony maksymalne zatrudnienie gwarantuje maksymalny wzrost PKB. Jednak z drugiej strony, im wyższy poziom zatrudnienia, tym więcej firm zaczyna walczyć o pracowników, oferując im wyższe płace, co ponownie wywołuje wzrost inflacji. Dlatego w obecnej sytuacji niewielki wzrost bezrobocia może być korzystny. Zwłaszcza w kwestii programu QT i wzrostu stóp.
Z kolei Jerome Powell zapewnił, że regulator jest gotowy do podniesienia stóp tak bardzo, jak to konieczne, aby przywrócić inflację do poziomów docelowych. Jednak z naszego punktu widzenia takie podejście jest zwodnicze. Fed nie może podnieść stopy np. do 5%, bo w takim przypadku gospodarka amerykańska popadłaby w recesję. Jednak nawet jeśli wzrost do 3,5% w połączeniu z comiesięczną redukcją bilansu Fed o 95 mld dolarów wystarczy w średnim okresie do znacznego obniżenia inflacji, to wdrożenie tego planu zajmie co najmniej 1,5-2 lata. I to pod warunkiem, że sytuacja geopolityczna w Europie czy ta dotycząca pandemii koronawirusa na świecie nie ulegną pogorszeniu. A jak się łatwo domyślić, nikt nie może tego zagwarantować. Fed i EBC od dawna liczą, że inflacja zacznie zwalniać "sama z siebie", ale teraz jest absolutnie jasne, że tak się nie stanie.