Konflikt ukraińsko-rosyjski, dzień 79. Na giełdach w USA trwają spadki.

Główne amerykańskie indeksy giełdowe – DOW Jones, NASDAQ i S&P 500 – zakończyły czwartek kolejnymi spadkami. Indeksy zniżkowały nie tak mocno, jak poprzedniego dnia, jednak kontynuowały spadki. Tak więc jeszcze raz podkreślamy, że wszystko toczy się zgodnie z naszymi prognozami. Zresztą nie ma w tym nic dziwnego. Biorąc pod uwagę intencje Fedu dotyczące podwyżki stóp procentowych i programu zacieśnienia ilościowego (QT), nie można się spodziewać niczego innego. Wielu ekspertów, w tym my, mówiło o tym jeszcze w styczniu i lutym. Wczoraj nie było żadnych ważnych wiadomości ani wydarzeń. Kluczowym wydarzeniem w tym tygodniu był raport o inflacji w USA, który wykazał, że inflacja rzekomo zaczęła zwalniać, ponieważ spadek do poziomu 8,3% trudno raczej nazwać spadkiem. Aczkolwiek obecnie istnieją realne podstawy do jej obniżenia. Jednak możliwe, że obniżenie to będzie niewspółmierne do środków zaostrzenia polityki pieniężnej, jakie podejmuje Fed. Wyjaśnijmy, co mamy na myśli. Teraz Fed rozważa podniesienie stóp procentowych do co najmniej 2,5% (poziom neutralny), a w przyszłości - do 3,5%. Czy to na pewno wystarczy, by inflacja powróciła do poziomu 2%? Uważamy, że amerykański regulator może stanąć w obliczu sytuacji, w której inflacja pozostanie powyżej poziomu docelowego, a stopy procentowe będą tak wysokie, że ich dalszy wzrost doprowadzi do recesji w gospodarce. Przypomnijmy, że obecnie na inflację wpływa wiele czynników, w tym takie, które nie zależą od decyzji Fedu czy Stanów Zjednoczonych. Na przykład zakłócenia w globalnym łańcuchu dostaw z powodu pandemii, konfliktu zbrojnego na Ukrainie.

Nawiasem mówiąc, wciąż nie ma wiadomości z Ukrainy. Konflikt nadal znajduje się w fazie bitew pozycyjnych bez większych postępów po obu stronach. Jednak sytuacja geopolityczna staje się coraz ciekawsza. W ciągu tygodnia (przypuszczalnie 16 maja) Szwecja i Finlandia mają ubiegać się o członkostwo w NATO. Oficjalna Moskwa już stwierdziła, że taki krok nie poprawi bezpieczeństwa na kontynencie. Kreml dał też jasno do zrozumienia, że po tym wydarzeniu będzie zmuszony zareagować i uznać Finlandię i Szwecję za wrogie kraje. NATO z kolei dało jasno do zrozumienia, że oba kraje mogą dołączyć do bloku maksymalnie szybko. Oczywiście nie wierzymy w kolejną "operację specjalną", jednak do 24 lutego mało kto wierzył, że dojdzie do "operacji specjalnej" na Ukrainie. Jedno jest pewne: sytuacja się nie poprawia, a negocjacje pokojowe się nie powiodły. Ukraina obecnie gromadzi broń NATO, szkolą swoich żołnierzy z obsługi zachodniego sprzętu wojskowego, a następnie przygotowuje się do kontrofensywy. Celem Kijowa jest całkowite wyzwolenie ziem ukraińskich i przywrócenie granic, które obowiązywały do 2014 roku. Dla osiągnięcia tego celu Ukraina będzie miała co najmniej wystarczającą ilość najnowszej broni i sprzętu wojskowego. Można więc przypuścić, że w przyszłości będzie jeszcze dużo krwawych bitew, a żywnościowy i energetyczny kryzysy dotkną cały świat.