Rynek złota przeżywa poważne zawirowania. Na jednej szalce wagi są czynniki makroekonomiczne, które ściągają notowania w dół, na drugiej z kolei – geopolityka, która popycha je w górę. Co w końcu przeważy?
W środę ceny złota znalazły się pod silną presją. Prezes amerykańskiego banku centralnego Jerome Powell powiedział, że poprze podwyżkę stóp procentowych o 25 pb. w tym miesiącu.
Szef Fed zaznaczył również, że nie wyklucza gwałtownej podwyżki stóp na dowolnym etapie. Sankcje Zachodu wobec Rosji nie powinny mieć bezpośredniego wpływu na amerykańską gospodarkę, jednak mogą wystąpić efekty wtórne, które należy wziąć pod uwagę.
Przede wszystkim chodzi o wzrost cen nośników energii. Najprawdopodobniej ten czynnik rozpędzi i tak szalejącą inflację. W celu zmniejszenia presji inflacyjnej Fed będzie musiał podjąć bardziej agresywne działania.
Jastrzębi komentarz szefa Fed doprowadził do wzrostu rentowności amerykańskich obligacji skarbowych. Amerykański rynek akcji również zareagował wzrostem. Znowu zwiększył się popyt na ryzykowne aktywa, mimo że konflikt zbrojny na Ukrainie nasila się.
Podczas przemówienia J. Powella notowania złota niemal natychmiast spadły o 30 dolarów. Później po wiadomościach geopolitycznych złote sztabki nieco odrobiły straty, jednak zakończyły sesję spadkiem.
2 marca cena metalu szlachetnego zniżkowała o 1,1 proc., czyli o 21,50 USD, i wyniosła 1922,30 USD. Tak więc złoto spadło z 13-miesięcznego maksimum, na którym znalazło się pod koniec ostatniej sesji giełdowej. Przypomnijmy, że we wtorek aktywo podrożało o 2,3 proc.
Analitycy zwracają uwagę, że obecnie głównym czynnikiem kształtującym cenę na rynku złota jest konflikt zbrojny między Rosją a Ukrainą, nie makroekonomia. Eskalacja konfliktu spowodowała wzrost cen metalu szlachetnego w ubiegłym miesiącu o prawie 6 proc.
W związku z tym gwałtowny spadek notowań po oświadczeniu prezesa Fed wielu ekspertów ocenia jako krótkoterminowy szok. Kiedy inwestorzy przetrawią tę informację, znowu skupią się na wydarzeniach w Europie Wschodniej.
Tymczasem na dziś zaplanowano drugą rundę rozmów rosyjsko-ukraińskich. W oczekiwaniu na spotkanie, które zdaniem analityków nie zakończy się sukcesem, dzisiaj rano złoto idzie w górę. Tak więc w momencie pisania tego tekstu kontrakty terminowe na złoto wzrosły o 0,4 proc.
Ponadto wzrostowi notowań sprzyjają informacje o nowym pakiecie amerykańskich sankcji, który obejmuje zakaz eksportu niektórych technologii rafineryjnych, co utrudni modernizację rosyjskich rafinerii.
Jednak w tej chwili rynki nie tylko oceniają wpływ bezprecedensowych sankcji wobec Rosji na światową gospodarkę, lecz są również zaniepokojone poważnym kryzysem migracyjnym, przed którym stoi Europa. Według wstępnych szacunków Ukrainę opuściło już 870 tysięcy osób.
Czego się spodziewać?
Niedawno znany kanadyjski inwestor i biznesmen Pierre Lassonde podzielił się swoim poglądem na sytuację geopolityczną. On zaznaczył, że nie warto żywić nadzieję na szybkie rozwiązanie konfliktu. Jego zdaniem konfrontacja Zachodu ze Wschodem potrwa jeszcze długo.
"Im dłużej to potrwa, tym bardziej dotkliwe będą konsekwencje dla światowej gospodarki" – ostrzegł ekspert, - ceny energii znacznie wzrosną. Jeśli konflikt potrwa jeszcze kilka tygodni, cena ropy zbliży się do 200 dolarów".
Rajd czarnego złota nieuchronnie wywoła wzrost cen na całym rynku surowców. P. Lassonde spodziewa się, że w średnim okresie cena złota osiągnie nowy historyczny rekord. Notowania złotych sztabek będą wahać się w przedziale 2200 - 2400 dolarów.
Inwestor daje również optymistyczną prognozę dla złota w dłuższej perspektywie. Jego zdaniem w ciągu najbliższych 5 lat cena metalu szlachetnego może sięgnąć 10 tysięcy dolarów, pod warunkiem, że stosunek indeksu amerykańskiej giełdy Dow Jones, który spadnie o 30 proc., do złota wyniesie 2:1.