Wysokie ceny ropy naftowej są objawem nierównowagi gospodarczej i monetarnej, a nie tylko konsekwencją decyzji Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową o ograniczeniu produkcji. W związku z tym zwiększenie produkcji niekoniecznie obniży ceny. Planowany wzrost produkcji przez OPEC pomaga, lecz nie rozwiązuje problemów cenowych.
Problem na rynku ropy naftowej powstał na skutek wieloletniego masowego nadużywania kapitału i niedoinwestowania energii, wywołanego wyjątkowo luźną polityką monetarną rządów, które z powodów ideologicznych karały za nakłady inwestycyjne na paliwa kopalne.
Ogromne zastrzyki płynności przyniosły efekt uboczny. Sektor energetyczny przeszedł od niedocenianego konsensusu do ogromnej przewagi, co z kolei zwiększyło wzrost cen.
W ciągu roku ceny ropy wzrosły o 60 proc., mimo że podaż rośnie wraz z popytem.
Według JP Morgan w latach 2021-30 wymagane nakłady inwestycyjne na energię, niezbędne do zaspokojenia popytu, wyniosą 600 miliardów dolarów.
Poważny wpływ na ceny również miała integracja polityczna.
Zagrożenia związane z zakazem krajowego rozwoju zasobów energetycznych w Stanach Zjednoczonych lub ogłoszeniem zakazu inwestycji w paliwa kopalne, jak na niektórych szczytach europejskich, automatycznie podnoszą koszty.
Ponieważ zagrożenia te nie wynikają z dogłębnej analizy technicznej i obliczeń podaży i popytu, ale z programów politycznych.
OPEC nie czerpie żadnych korzyści z wysokich cen ropy. Ponadto wraz z popytem rosła również podaż z krajów OPEC i spoza OPEC.
OPEC obniżył również szacunki światowego zapotrzebowania na ropę do 96,4 mln baryłek dziennie w 2021 roku. Podaż pozostaje wystarczająca, lecz administracja Stanów Zjednoczonych musi zrozumieć, że Rosja i USA zostaną głównymi siłami napędowymi. Bez Rosji i Stanów Zjednoczonych ceny produkcji gwałtownie wzrosną, cokolwiek będą robili partnerzy OPEC, czy tylko Arabia Saudyjska.
Ceny energii spadną wraz z nowymi technologiami, inwestycjami i dywersyfikacją, a nie pustymi zagrożeniami politycznymi.