Ceny ropy zaczęły rosnąć po ocenie możliwych skutków skoordynowanego uwalniania rezerw strategicznych takich państw jak Chiny i Stany Zjednoczone. O ósmej rano czasu polskiego kontrakty terminowe na ropę Brent wzrosły o 0,97 proc. do 82,03 USD/bbl, podczas gdy kontrakty terminowe na ropę naftową WTI wzrosły o 0,96 proc. do 79,77 USD.
Do niestabilności rynku doprowadziła również informacja o inicjatywie USA dotyczącej omówienia możliwości skoordynowanego wykorzystania strategicznych rezerw ropy naftowej w celu obniżenia cen tego surowca i paliwa.
Zdaniem ekspertów, nie obniży to znacznie kosztów ropy na długo, ponieważ rynek jest dość wąski, co oznacza, że popyt przewyższa podaż.
Nawet jeśli największe państwa świata uwolnią swoje istniejące rezerwy ropy, w przyszłym roku ceny ropy wciąż będą rosły. Pomoże to powstrzymać wzrost cen surowca i ograniczyć aktywność handlową tylko do końca bieżącego roku.
Zaraz po propozycji uwolnienia strategicznych rezerw ropy naftowej kraje OPEC+ podjęły decyzję o zwiększeniu wydobycia ropy w celu wyeliminowania istniejącego deficytu i obniżenia kosztów paliwa.
W 2021 roku cena ropy Brent wzrosła o 60 proc., co spowodowało kryzys energetyczny, ponieważ produkcja zwiększała się stopniowo, natomiast popyt zaczął rosnąć dzięki odrodzeniu się największych gospodarek świata po pandemii koronawirusa.
Popyt na ropę Brent nadal przewyższa podaż, o czym świadczy różnica w cenie kontraktów krótkoterminowych z terminami bliskimi i późniejszymi. Tak więc różnica w kosztach kontraktów terminowych na ropę Brent za pierwszy miesiąc i sześć miesięcy później wynosi 4,3 USD za baryłkę. Wskaźnik ten okazał się jednak poniżej maksymalnego poziomu 6,3 USD, osiągniętego na początku listopada, co wskazuje na nieznaczny spadek napięcia na rynku.