Nowy podatek od międzynarodowych firm: Amazon i Facebook będą musiały sięgnąć głębiej do swoich kieszeni. Euro reaguje wzrostem na dane z amerykańskiego rynku pracy

Grupa G7 zawarła umowę, która pomoże wielu krajom zacząć pobierać więcej podatków od dużych firm, a także pozwoli rządom na pobieranie opłat od amerykańskich gigantów technologicznych, takich jak Amazon.com Inc. i Facebook Inc. Porozumienie ministrów finansów G7 w Londynie spełnia amerykański wymóg minimalnej stawki podatku od osób prawnych w wysokości "co najmniej 15%" od dochodów zagranicznych i toruje drogę do pobierania opłat od międzynarodowych korporacji w krajach, w których zarabiają pieniądze, a nie tylko tam, gdzie znajdują się główna siedziba lub biuro.

Według niektórych ekspertów umowa ma na celu przede wszystkim unowocześnienie międzynarodowego kodeksu podatkowego, co zmniejszy napięcia grożące eskalacją wojny handlowej pod rządami Donalda Trumpa. Jednak kluczowe szczegóły nie zostały jeszcze wyjaśnione, a wiele krajów musi zgodzić się na podpisanie osiągniętych porozumień, a pełne wdrożenie projektu zajmie lata.

Sekretarz skarbu USA Janet Yellen, wśród dyrektorów finansowych, którzy z zadowoleniem przyjęli tę decyzję, powiedziała, że ostateczną umową, która opodatkowałaby firmy spoza ich krajów, byłyby również Amazon i Facebook i nie tylko. Jak wynika z komunikatu po spotkaniu w Londynie, kraje, w których działają tak duże firmy, będą miały prawo do opodatkowania "co najmniej 20%" zysków.

Ministrowie Wielkiej Brytanii i Francji powiedzieli, że giganci technologiczni będą objęci nowymi przepisami, mimo że ostateczne kryteria ilościowe nie zostały jeszcze ustalone. "Przez cztery lata walczyliśmy na wszystkich forach europejskich i międzynarodowych o sprawiedliwe opodatkowanie cyfrowych gigantów i zmianę minimalnego podatku od osób prawnych. Osiągnęliśmy pożądany rezultat"- powiedział francuski minister finansów Bruno Le Maire.

Janet Yellen i Joe Biden

Sekretarz skarbu Janet Yellen złożyła również osobne oświadczenie w sprawie inflacji. Yellen zauważyła, że prezydent Joe Biden będzie nadal forsował swoje plany wydatków w wysokości 4 bilionów dolarów, nawet jeśli spowodują, że inflacja w przyszłym roku pozostanie na tyle wysoka, że to spowoduje wzrost stóp procentowych. "Gdybyśmy zakończyli rok z nieco wyższymi stopami procentowymi, byłby to właściwie plus dla społeczeństwa i Fed" – powiedziała Yellen w niedzielę w wywiadzie dla Bloomberg News podczas jej powrotu ze spotkania ministrów finansów G7.

Ostatnio dużo mówi się na rynku o inflacji. Są głównie ci, którzy są jej zwolennikami, tacy jak Yellen, którzy twierdzą, że obecne wzrosty cen są spowodowane tymczasowymi anomaliami powstałymi w wyniku pandemii i zakłóceń łańcucha dostaw. Ale są też krytycy, głównie Republikanie, którzy twierdzą, że biliony pomocy rządowej mogą wywołać długi wzrost.

Sekretarz Skarbu USA zdecydowanie uważa, że wydawanie 400 miliardów dolarów rocznie nie wystarczy, aby inflacja bez przeszkód przekroczyła swój poziom docelowy. Według niej jakikolwiek "skok" cen w wyniku przyjęcia pakietu środków mających pomóc gospodarce zniknie już w przyszłym roku. "Od dziesięciu lat walczymy ze zbyt niską inflacją i zbyt niskimi stopami procentowymi", powiedział były prezes Rezerwy Federalnej, dodając, że "chcemy, aby powróciły do normalnego poziomu, który świadczy o dobrym stanie gospodarki".

Natomiast piątkowe statystyki fundamentalne doprowadziły do gwałtownego skoku ryzykownych aktywów w stosunku do dolara, ponieważ raporty nieco rozczarowały inwestorów. Ożywienie na amerykańskim rynku pracy jest skokowe, co jeszcze bardziej dezorientuje System Rezerwy Federalnej, który musi trzymać rękę na pulsie i bardzo uważnie monitorować ten wskaźnik, aby zapobiec przegrzaniu gospodarki z powodu niskich stóp procentowych. Bank centralny wielokrotnie skupiał się na inflacji i stopie bezrobocia, która notabene spadła, co dezorientuje przedstawicieli Fed. Najprawdopodobniej na kolejnym posiedzeniu utrzyma się postawa wyczekująca, gdyż widać, że po wiosennym wzroście rynek nie jest stabilny.

Z opublikowanego w piątek raportu Departamentu Pracy wynika, że wzrost zatrudnienia w USA w maju wznowił się, choć nie był zgodny z szacunkami ekonomistów. Raport mówi, że liczba pracowników poza rolnictwem wzrosła w maju o 559 tys. po wzroście o 278 tys. w kwietniu. Ekonomiści spodziewali się, że zatrudnienie wzrośnie o 650 000 miejsc roboczych w porównaniu ze wstępnymi szacunkami na poziomie 266 000.

Zatrudnienie jest nadal o 7,6 mln poniżej poziomów pandemicznych, które przy obecnym tempie wzrostu potrwają ponad 12 miesięcy, aby powrócić do poprzednich poziomów. Jest to "balsam dla duszy" Fed, który tylko przy pomocy słabego rynku pracy utrzymuje obecne stopy procentowe na poziomie zerowym.

Zatrudnienie w branży rozrywkowej i hotelarskiej odnotowało kolejny znaczący wzrost o 292 000 miejsc pracy w ciągu miesiąca. Departament Pracy powiedział również, że stopa bezrobocia spadła w maju do 5,8% z 6,1% w kwietniu, podczas gdy ekonomiści spodziewali się spadku stopy bezrobocia do 5,9%. W raporcie stwierdzono również, że średnia stawka godzinowa pracownika wzrosła w maju o 0,15 USD, czyli o 0,5%, do 30,33 USD. Roczny wzrost płac przyspieszył w maju do 2,0%.

Prezes Fed z Cleveland, Loretta Mester, powiedziała teraz, że powinniśmy uzbroić się w cierpliwość i zdobyć więcej dowodów na to, że amerykański rynek pracy poczynił większe postępy, zanim rozważą ograniczenie programu skupu aktywów. "Celowo chcemy być cierpliwi, ponieważ każda nieprzygotowana zmiana będzie ogromnym szokiem dla gospodarki" – powiedziała Mester w wywiadzie. W ostatnich minutach Fed poinformował, że zacznie obniżać miesięczne zakupy aktywów o 120 miliardów dolarów dopiero po "znaczącym dalszym postępie" w inflacji i zatrudnieniu.

Kolejne dane z Departamentu Handlu w piątek wskazały na spadek nowych zamówień na towary przemysłowe w USA w kwietniu bieżącego roku. Tak więc zamówienia przemysłowe spadły w kwietniu o 0,6% po wzroście o 1,4% w marcu. Ekonomiści spodziewali się spadku zamówień produkcyjnych o 0,2%. Większy niż oczekiwano spadek zamówień w fabrykach nastąpił gdy zamówienia na dobra trwałe spadły o 1,3%, a zamówienia na sprzęt transportowy o 6,6%.

Jeśli chodzi o sytuację techniczną na parze EURUSD, to kupujący mają problemy ze wzrostem powyżej oporu 1,2190. Dopiero przebicie tego poziomu przez ryzykowne aktywa otworzy drogę do maksimów 1,2215 i 1,2250. Dopiero po przejęciu przez niedźwiedzie kontroli nad pośrednim wsparciem na 1,2150 będzie można mówić o powrocie presji na instrument handlowy. Przebicie tego poziomu doprowadzi do większego ruchu EURUSD w dół do minimum 1,2120, a następnie do podstawy 21. figury.