W środę rano, 17 lutego, cena żółtego metalu nadal osuwa się do dolnych granic. Do deprecjacji złota przyczynia się umocnienie dolara, twierdzą eksperci. Kontrakty terminowe na kwiecień na nowojorskiej giełdzie Comex spadły rano o 0,55% do 1,789,1 dolarów za uncję trojańską. Później, w środę, 17 lutego, spadek był kontynuowany, cena złota wahała się zakresie 1788,50-1788,60, próbując pokonać istniejące ograniczenia.
Według obserwacji analityków, żółty metal już szóstą sesję z rzędu bije antyrekord. W złoto uderzyły, oprócz rosnącej ceny greenbacka, również wzrost rentowności obligacji rządowych USA. Przypomnijmy, że wzrost rentowności amerykańskich obligacji skarbowych wspiera kurs dolara. Eksperci uważają, że jest to negatywny czynnik dla złota, ponieważ staje się ono droższe dla posiadaczy innych walut. Według Chitan Karnani, główny analityk Insignia Consultants, w tej chwili nie ma "paliwa" dla wzrostu żółtego metalu i ogólny nastrój jest raczej pesymistyczny.
Strategowie walutowi największego amerykańskiego banku Morgan Stanley w dużej mierze się z tym zgadzają. Utrzymują oni "niedźwiedzi" trend dotyczący ceny złota, oczekując jego spadku do końca 2021 roku. Bank uważa, że metal szlachetny do końca tego roku spadnie poniżej 1,800 dolarów za 1 uncję.
Specjaliści z Morgan Stanley twierdzą, że na cenę złota będzie miała wpływ inflacja w USA i umiarkowany wzrost gospodarczy w kraju. Według analityków, obecna sytuacja nie jest na korzyść "słonecznego" metalu. Bank zwraca uwagę na słabą dynamikę cen, której konsekwencją jest dalsze tanienie towarów. "Poprawa wskaźników ekonomicznych prowadzi do tego, że złoto wykazuje gorszą rentowność, niż inne aktywa" - podkreślają w Morgan Stanley. Obecnie żółty metal nie jest zbyt atrakcyjny dla inwestorów, ale w każdej chwili sytuacja może się zmienić.