Białoruś: Po weekendzie sytuacja nie wyjaśniła się - kryzys trwa dalej. Konfrontacja Łukaszenki ze znaczną częścią Białorusinów trwa.
W weekend co najmniej 100 000 pokojowych demonstrantów ponownie wyszło na ulice Mińska, domagając się dymisji Łukaszenki, zakończenia policyjnej przemocy, uwolnienia więźniów politycznych - i nowych, ale uczciwych wyborów.
Policja Łukaszenki starała się w każdy możliwy sposób przeszkadzać protestującym - blokowała ulice i aleje, aresztowała samotnych, którzy zbłądzili. W Brześciu szczególnie gorliwi policjanci strzelali - w powietrze - i pryskali gazem z puszek w twarze pokojowych demonstrantów, surowo zatrzymując kobietę w ciąży.
Organizatorzy protestu - kanał TG NEXTA - zareagowali na brutalność policji brzeskiej - opublikowali dane osobowe 1000 pracowników struktur władzy brzeskiej.
Tym samym trwa kryzys de facto podwójnej władzy - siły bezpieczeństwa i urzędnicy pozostają pod kontrolą Łukaszenki - ale w weekendy nie kontroluje on ani Mińska, ani dużych miast Białorusi - niemożliwe jest całkowite rozproszenie ponad 100 tysięcy pokojowych demonstracji - jeśli nie zastosuje się wielkiego okrucieństwa - i to jest najeżone całkowity upadek kraju.
UE i USA przygotowują sankcje wobec Łukaszenki, już zapowiedziano, że Łukaszenka nie zostanie uznany za głowę Białorusi po 5 listopada, kiedy upłynie jego poprzednia kadencja prezydencka. Rosja obecnie wspiera Łukaszenkę - i uznaje go za wybranego prezydenta.
Zatrucie Nawalnego: stan Nawalnego znacznie się poprawił w klinice Charite. Jest on przytomny i może chodzić, aczkolwiek z trudnością. Świadomość wróciła do niego, ale nie do końca - z trudem odnajduje słowa, jak sam napisał na Instagramie. Tymczasem w stosunkach zachodnio-rosyjskich trwa kryzys spowodowany zatruciem Nawalnego.
Niemcy, Francja i Szwecja stwierdziły, że ich laboratoria niezależnie wykonały testy u Nawalnego i wykryły chemiczny środek bojowy klasy Nowiczok, zakazany przez OPCW. Zostało to przekazane do OPCW. Na tej podstawie Zachód żąda od Rosji przeprowadzenia pełnoprawnego śledztwa w sprawie użycia zakazanej trucizny na terytorium Rosji - kto ją użył i, co najważniejsze, skąd ją wzięli.
Rosja nadal twierdzi, że w analizach Nawalnego, wykonanych w Omsku przed wysłaniem do Niemiec, nie było trucizny, że rosyjscy lekarze rzekomo odrzucili teorię zatrucia - i dlatego Rosja nie wszczyna postępowania karnego. W zeszłym tygodniu pracownicy FBK i Nawalnego opublikowali film z dnia zatrucia - jak dowiedziawszy się o zatruciu usunęli z pokoju hotelowego Nawalnego wszystkie drobne przedmioty, których mógł dotknąć, a następnie przewieźli do Niemiec wraz z zatrutym Nawalnym. Okazało się, że tę samą truciznę znaleziono na jednej z butelek z wodą, czyli Nawalny został otruty w hotelu lub wcześniej.
Media zbliżone do Kremla publikują wersję, w której rzekomo sami współpracownicy Nawalnego go otruli (a Kreml nadal zaprzecza samemu faktowi zatrucia!). Niezależnie od tego, kto otruł Nawalnego, fakt zatrucia jest na 100% udowodniony - a niechęć Moskwy do wszczęcia sprawy karnej i przeprowadzenia pełnoprawnego śledztwa budzi bardzo negatywne przypuszczenia.
Zachód - przede wszystkim UE - szykuje sankcje za niechęć Moskwy do śledztwa w sprawie naruszeń reguł OPCW. Jest prawdopodobne, że projekt Nord Stream 2 zostanie wstrzymany i zostaną wprowadzone osobiste sankcje wobec rosyjskich urzędników. Zagrożenie dla projektu Nord Stream 2 pokazuje absurdalność oskarżania Niemiec o incydent - w końcu kanclerz Merkel zawsze broniła tego projektu przed Stanami Zjednoczonymi.
Będziemy obserwować sytuację dalej.