Para euro-dolar utknęła w połowie 12. cyfry. Ani niedźwiedzie, ani byki pary nie są w stanie podjąć zdecydowanych działań w przeddzień szczytu przywódców krajów UE, na którym omówiony zostanie 750-miliardowy plan antykryzysowy Komisji Europejskiej. Nie można przecenić znaczenia tego wydarzenia, zwłaszcza w kontekście trwającej "konfrontacji europejskiej".
Przypomnę, że sam plan, pod ambitnym tytułem "Unia Europejska nowej generacji", został przedstawiony pod koniec maja. Wtedy ogłoszono, jak Bruksela planuje wydać budżet. Główna część (około 70–80%) programu zostanie skierowana na bezpośrednie wsparcie krajów UE. Jednocześnie członkowie Sojuszu niezależnie przygotują scenariusze przywrócenia ich gospodarki. Z kolei Bruksela rozważy ten scenariusz i, jeśli zostanie zatwierdzony, przeznaczy pewną kwotę z 750 miliardów "kotłów". Pierwszeństwo będą miały najbardziej zacofane gospodarczo kraje UE.
Proponowany plan przewiduje, że dotacje otrzymają 500 miliardów euro, a odpowiednio 250 miliardów pożyczek. Oferty pieniężne do zaciągania pożyczek na rynkach finansowych. Pożyczki zostaną zwrócone przez kraje, które je zaciągnęły, ale sytuacja z dotacjami jest nieco inna. Oczywiście zostaną one również zwrócone - nie poszczególne kraje, ale Unia Europejska jako całość. W tym celu planują zwiększyć składki państw członkowskich Sojuszu, zmniejszyć niektóre koszty, wykorzystać własne zasoby Unii Europejskiej - w tym poprzez opłaty celne i podatek VAT. Bruksela proponuje najpierw spłacić odsetki od zaangażowanych funduszy - od 2021 r. do 2027 r., a następnie w ciągu 30 lat zwrócić "całość" pożyczek zaciągniętych przez Komisję Europejską.
W tym miejscu należy podkreślić, że antykryzysowy plan Komisji Europejskiej został poparty przez Niemcy, które do tej pory kategorycznie sprzeciwiały się obligacjom koronnym. Ale najwyraźniej nadal będą istnieć "obligacje koronne", choć w nieco innej formie niż pierwotnie zakładano. Rzecz jest niewielka - trzeba przekonać "północ Europy", której przedstawiciele mogą blokować wszystkie inicjatywy. Przypomnę, że tak zwana "skąpa czwórka" - Holandia, Austria, Dania, Szwecja - była przeciwna powyższemu scenariuszowi. Kraje te zaproponowały utworzenie funduszu nie bezzwrotnych płatności, ale płatności ryczałtowych i na okres nie dłuższy niż dwa lata przy ograniczonym zakresie wydatków.
W rzeczywistości jutrzejszy szczyt będzie dotyczył tej kwestii. Jego wyniki pozwolą ocenić szanse na wdrożenie planu antykryzysowego, tak ważnego dla gospodarki strefy euro. Rzeczywiście, nawet jeśli program zostanie zasadniczo zatwierdzony, konieczny jest kolejny etap proceduralny w celu jego realizacji: konieczne jest zwiększenie "pułapu" (to jest górnej granicy) zasobów własnych UE. W tym celu konieczna jest ratyfikacja krajowych organów ustawodawczych krajów UE. Innymi słowy, proponowany program powinien przejść przez kamień milowy parlamentów wszystkich 27 państw członkowskich Sojuszu. Według niektórych szacunków pełny plan Ursuli zacznie obowiązywać od początku przyszłego roku - pod warunkiem, że powyższe "średnie cztery" nie blokują go na etapie zatwierdzania.
Stawką na jutrzejszym szczycie jest kwestia przywrócenia gospodarki strefy euro po kryzysie koronawirusa. Należy zauważyć, że nikt nie oczekuje pełnej "aprobaty" od czerwcowego spotkania - wręcz przeciwnie, prawie wszyscy eksperci są przekonani, że zwolennicy i przeciwnicy planu antykryzysowego wyrażą jedynie swoje stanowiska, a porozumienia nie zostaną osiągnięte do końca lipca. Niniejsza opinia jest podzielana przez przedstawicieli strony francuskiej. Ale niemiecka kanclerz Angela Merkel pod koniec maja ogłosiła, że przywódcy UE na czerwcowym szczycie nie osiągną kompromisu w sprawie następnego 7-letniego budżetu bloku i nowego funduszu ożywienia gospodarczego, ale powinni się zgodzić przed jesienią.
Dlatego wyniki czerwcowego szczytu należy rozpatrywać przez pryzmat wcześniejszych oczekiwań. Brak skonsolidowanej pozycji prawdopodobnie nie będzie miał silnego wpływu na euro (chociaż nie wyklucza się krótkoterminowej negatywnej reakcji). Główny nacisk zostanie położony na retorykę przywództwa UE, liderów kluczowych krajów UE i przedstawicieli krajów "średniej czwórki". Jeśli rynek zauważy oznaki "negocjowalności" stron, waluta europejska przyspieszy, w tym w połączeniu z dolarem (który ostatnio wykazywał niepewne pozycje). Ale jeśli strony wykażą nadmierną kategoryzację (przede wszystkim dotyczy Austrii), wówczas para eur / usd nie tylko wróci do 11. liczby, ale także osiągnie swoje podstawy (poziomy wsparcia znajdują się na poziomie 1.1105 (linia Kijun-sen na D1) oraz o 1.1070 - górna granica chmury Kumo w tym samym przedziale czasowym).
W oczekiwaniu na tak ważne wydarzenia podejmowanie decyzji handlowych jest niezwykle ryzykowne. Rynek może interpretować wyniki czerwcowego szczytu na swój sposób, a fałszywe ruchy cen nie są wykluczone. Dlatego wskazane jest, aby zająć pozycję oczekującą na parze EUR/USD, aby uniknąć ewentualnych strat.